Translate me !!

wtorek, 18 października 2016

ILIADIS - Kochany Wariat

Piąty kocur - czarny klasycznie pręgowany. 
     Pojawienie się Iliadisa w naszym stadzie było sporą niespodzianką - nawet dla mnie. Oczywiście po raz kolejny z czystej ciekawości weszłam na stronę zaprzyjaźnionej hodowli spod Warszawy i ... serce mi stanęło z wrażenia. Nigdy wcześniej nie pomyślałam nawet o kocie w takim "zwykłym buraskowym" umaszczeniu. Zobaczyłam zdjęcia nowego miotu z czterema pięknymi kocurkami, których futro było odzwierciedleniem pierwotnego kota rasy Maine Coon. 
     Po kontakcie z hodowcą - Panią Joanną, okazało się, że do wzięcia jest już tylko jeden z nich i przypadkiem okazało się, że ten ostatni jest największy:). Byłam zachwycona jego futerkiem i idealnym wzorkiem pręgów na jego grzbiecie. Po paru dniach dostałam filmik, pokazałam pozostałym w domu i już wiedziałam, że kolejny chłopak zamieszka z nami!

     Iliadis przyjechał do nas w listopadzie 2015 roku jako 7-miesięczny kot. Nie był specjalnie wystraszony nowym domem, kotami, ani człowiekami... Na dzień dobry zaczął się do mnie łasić, a pozostałych, zaciekawionych chłopaków osyczał i się nimi nie przejmował... ale tylko na moment, bo po chwili wszyscy zaczęli warczeć i obrażać na siebie. Tym razem do pełnej tolerancji nowego i stałych mieszkańców potrzeba było ok. tygodnia. 

     Iliadis nie przejmował się specjalnie nawiązywaniem przyjaźni z braćmi. Od początku okazał się kotem, dla którego najważniejszy jest człowiek i zakochał się we mnie - oczywiście z wzajemnością. Chodzi za mną krok w krok. Kiedy on śpi, a ja wstaje z kanapy i idę do innego pokoju, zrywa się i biegnie za mną. Najchętniej kładzie się przy mnie a raczej na mnie, wtula się we mnie i zasypia. Jak już mówiłam - Iliadis od kociaka był duży i nadal rósł i rósł. Więc teraz kiedy na mnie śpi całą mnie zakrywa - od głowy aż po biodra. Oczywiście Iliadis kocha także Sonję i Zbyszka, ale tylko mnie upatrzył sobie za legowisko :). Na szczęście z czasem zakumplował się z pozostałymi kocurami. Nie ma jednak swojego ulubieńca, potrafi bawić się i dogadywać ze wszystkimi. Lubi poranne gonitwy po całym mieszkaniu z pozostałymi futrzakami. Czasem bawi się zbyt agresywnie i trzeba do przywołać do porządku... Kiedy coś się dzieje zaraz musi się przekonać o co chodzi i WSZĘDZIE go pełno. Gdy któryś z kocurów wskakuje na półki albo wspina się na piec, także zaraz musi tam pobiec. Tam gdzie dwóch się bawi tam na pewno jako trzeci wtrąci się Iliadis. Jest bardzo gadatliwy i ciągle go słychać, porozumiewa się szeroką gamą pomruków - ciągle chce być w centrum uwagi i próbuje sprowokować zabawę. 



     Potrafi także wydawać dźwięk przypominający szczekanie i czasem zdarza mu się warczeć na innych! - robi to gdy chce odgonić pozostałych chłopaków od wtrącania się do zabawy ze mną. Ilidis zanim przyjechał do nas dorastał w hodowli nie tylko z kotami ale także z psami i może stąd te psie dźwięki... :) 
Jest bardzo szybkim kotem, wszędzie się śpieszy. Niestety jest także łapczywy co bywa czasem zgubne podczas jedzenia. Uwielbia pić wodę prosto z kranu - wskakuje na zlew i drapie łapką w kran, pomrukując, by zwrócić na siebie uwagę, wtedy trzeba delikatnie odkręcić wodę, a szczęśliwy kot pije i tapla łapkami w wodzie. Jego ulubiona zabawa to aportowanie piłeczki... ale jak się okazało nie każdej... Ma trzy swoje ukochane: gumową, włochatą i taka ze styropianu. Niestety kiedy wszystkie trzy jego ulubione gdzieś się zawieruszą Iliadis nie chce aportować innych - nawet kiedy biorę ten sam rodzaj piłeczki ale z nowego opakowania Iliadis biegnie za nią, a kiedy zorientuje się, że to nie ta, to jej nie przynosi i się obraża... :) Z kolei ta jego ukochana - żółto-zielona juz dawno się zużyła, ale nie możemy jej wymienić, wiec co zrobić :). 
     
     Iliadis jest jeszcze młodym kotem - takim dużym dzieciakiem. Zapowiada się, że będzie prawie tak duży jak nasz szary futerkowy kosmita - UFO. Potrafi mieć różne oblicza - czasem wygląda jak łagodny pręgowany kotek ale wraz z dorastaniem pokazuje się jako tajemniczy dziki kocur z pięknym pręgowanym umaszczeniem. Niedawno okazało się, ze potrafi też być starszym bratem dla białego Malibu ale o tej historii w kolejnym poście! :)  





Buziaki Aga




niedziela, 14 sierpnia 2016

Malibu - Nowy bobasek!!! 


   Marzenie o białym kotku siedziało w nas, od momentu, kiedy szukaliśmy towarzysza dla Hero - czyli drugiego kota w naszej obecnej kociej rodzince. Wtedy na wystawie w 2013 roku, jako pierwszego zauważyliśmy białego kociaka imieniem Kostek, ale niestety jakoś tak się potoczyło, że nie wrócił on z nami do domu. Oczywiście jak wiecie na tej samej wystawie poznaliśmy naszego Adolfa!!! ❤ 


Ale wracając... Ostatni bastion... biały kotek = ostatni !

   Białe Maine Coon'y nie są tak powszechne w hodowlach, jak te rude, brązowe, czy beżowe. Dlatego musieliśmy zasięgnąć porady u zaprzyjaźnionej hodowczyni, gdzie należy takiego szukać. Okazało się, że aż w Krakowie!!
   Skontaktowałam się z Panią Moniką, która została nam polecona, gdy jeszcze Malibu z innymi kotkami był w brzuszku swojej mamy. Potem byłam o wszystkim informowana, dostawałam zdjęcia nowo narodzonych bobasków, a kiedy trochę podrosły i zaczęły broić, został dla nas wybrany ten największy, najruchliwszy i najfajniejszy!! Imię Malibu sami mu nadaliśmy, a wzięło się to od drinka malibu z mlekiem i koloru jego futerka. :) 
   Tygodnie mijały i termin odbioru kotka z Krakowa zbliżał się wielkimi krokami, trzeba było się do tego odpowiednio przygotować, trochę jak przygotowanie torby na porodówkę! :) 
   Najważniejszy był oczywiście specjalnie kupiony na tę okazję transporter, ale oprócz tego musieliśmy mieć ze sobą: małą kuwetkę, żwirek do kuwetki, kocyk, nieprzemakalny wkład do transportera, miseczkę, saszetkę z jedzeniem, łyżeczkę, chusteczki dla bobasów i smyczkę (która później okazała się na niego za duża !) 


   Ruszyliśmy w 6,5 godzinną drogę do Krakowa! Wieczorem pospacerowałam z mężem po Rynku, a na następny poranek pojechaliśmy po Malibu. Odebraliśmy kotka, posiedzieliśmy u przemiłej Pani Moniki na kawie, dostaliśmy kocią wyprawkę (pudełko z karmą i saszetkami, zabawkę i książeczkę zdrowia), załatwiliśmy wszystkie formalności i zaczęliśmy przygodę "Wracamy do Poznania!". Malibu miał własny bilet na pociąg. Nie ma biletów dla kotów, ale są dla psów, a że było pewne, że Malibu nie spędzi całej podróży w transporterze, jako "bagaż" według PKP, to taki był wymagany. W pociągu Malibu był gwiazdą przedziału i wszyscy pasażerowie byli nim oczarowani. Niestety, mój mąż Zbyszek był najbardziej poszkodowany, bo prawie całą podróż spędził na stojąco, a to dlatego, że kotek zajął jego miejsce siedzące :). 
   Podróż pociągiem przedłużyła się do 7 godzin, maluszek z wrażenia nic nie jadł, ale z chęcią pił wodę. Po tym jak Malibu w końcu trafił do swojego nowego domu w Poznaniu, nadszedł czas na najważniejszą przygodę - czyli poznanie 5 dorosłych kotów - nowych braci i dożywotnich przyjaciół. 
   Było parę zaskoczeń i trochę obrażania. Największym zaskoczeniem była postawa Adolfa, który był zawsze najbardziej wycofany i potrzebował najwięcej czasu na poznanie "nowych". Tym razem, jako pierwszy się zainteresował i wyczuwając bobasa w Malibu od razu go wylizał na przywitanie. Ufo też był wyrozumiały i kochany pierwszy raz widząc białą kuleczkę, Iliadis - jak to dzieciak (ma 1,5 roku) - trochę syczał na malucha (pewnie też trochę z zazdrości :)), za to ten, który zawsze "tatusiował" nowym przybyszon - Hero, był bojowo nastawiony aż do następnego popołudnia po przyjeździe. Kaddafi z kolei przez 2 dni siedział zły i obrażony po kontach i do nikogo nie przychodził. 
    Na szczęście, po 3 dniach wszyscy już się akceptowali i kochali i życie w domu Liber wróciło do normy z dodatkiem małego białego futerka. 
  Jeśli o nas chodzi, to mamy super frajdę z wychowywania kolejnego bobaska, a to nasze pierwsze doświadczenie z aż takim maluszkiem - bo Malibu to tylko 3 miesięczny Kociak !!  




Wyprawka dla Malibu od Pani Moniki (hodowcy)






P.S. Rodzinka Liber i jej koty już są oficjalnie w komplecie i nikogo nie brakuje ;)

Buziaki
~ Aga !

sobota, 30 lipca 2016

UFO - Kot z kosmosu - Piąteczka

UFO to czwarty kocur w naszym stadzie.  Niebieski klasycznie pręgowany.



Przyjechał do nas w połowie października 2014 i był najmłodszy z dotychczas przybyłych, ponieważ miał tylko cztery i pół miesiąca i ku naszej radości był małą szarą puchatą kuleczką!
Na początku sierpnia 2014 "zachorowałam" na kocurka w kolorze niebieskim, tradycyjnie zajrzałam na stronę zaprzyjaźnionej hodowli i zobaczyłam małego Kosmitę z cudnymi białymi kreskami wokół oczu. Skontaktowałam się z Panią Joanną, która z niedowierzaniem ale i nieukrywaną radością potwierdziła, że chłopak jest dostępny.
Pokazałam zdjęcie Sonji i Zbyszkowi, zadając pytanie nie przyjmujące negatywnej odpowiedzi i niebieskie futro zamieszkało z nami :)










Ufuś został przyjęty bardzo dobrze przez Hero, Adolfa i Kaddafiego. Był stosunkowo młodym kotkiem i wszyscy czuli w nim dziecko. Właściwie nie było syczenia, fukania czy warczenia. Ufo zwiedzał nowy dom a pozostali chodzili za nim krok w krok niczym starsi bracia pilnujący bobaska. 


Ufo to ten mały kociak po lewej :)

Od początku Ufo uwielbiał się przytulać i wystawiać pyszczek do całowania - tak pozostało mu do dzisiaj :).
Od zawsze miał wielki apetyt. Od kiedy pojawił się w stadzie, wszystkie miseczki z mokrą karmą są zawsze wylizane do czysta - nawet jeżeli ktoś czegoś nie dokończy, Ufo nie pozwoli aby pozostało i się zmarnowało :)
Kiedy skończył pierwszy rok życia, miał okres wielkiego leniuchowania. W trakcie zabawy nie bardzo chciał biegać czy skakać - ulubiona pozycja to poleżeć sobie i pomachać przednimi łapkami do piórek.
Kiedy chce zwrócić na siebie uwagę wyciąga do przodu przednią łapę w geście przyłożenia piątki - stad jego drugie imię Piąteczka.



Każdego ranka kiedy wchodzę do kuchni i szykuje śniadanie dla kocurów, Ufo chodzi wokół moich nóg, ociera się o mnie i delikatnie podgryza mnie w kolano.

Wylizywanie miseczek do czysta ma swoje efekty - UFO to największy kocur w naszym stadzie - waga na dzisiaj 10 kg, a chłopak ma dopiero 2 lata. Jest naprawdę duży, ma wielkie łapy i oczywiście trochę brzuszka ale jednocześnie kiedy gdzieś wskakuje robi to delikatnie i z wielką gracją. Uwielbia wylegiwać się na swoim materacu dostosowanym rozmiarem do niego. (Tak naprawdę jest to materac w rozmiarze dla psa i znajdował się w dziale akcesorii dla psów :) )



Kiedy bawi się i goni któregoś z braci zachowuje się jak dziki kot, w trakcie pogoni wyciąga nagle przednią łapę, łapie za tyłek i powala uciekiniera na podłogę. Niczym lew polujący na antylopę!
Niebieski kocur potrafi robić niesamowite miny a komunikuje się delikatnym pomrukiem - chyba, że jest wściekły - ale to inna historia.



Uwielbia zabawę papierkami zerwanymi z rolki do czyszczenia ubrań i zwiniętymi w kulkę. Nawet kiedy drzemie i jest zaspany a usłyszy że czyszczę rolką ubranie - natychmiast przybiega. Kocha też papierki po cukierkach.



Ufo ma piękne i gęste futro z długim i wielkim ogonem. 
Niestety nie znosi czesania. Pielęgnacja jego sierści to droga przez mękę. Toleruje czesanie przez mniej więcej 5 minut po czym wpada we wściekłość: warczy, wije się, podgryza i drapie. Oczywiście staram się go jakoś spacyfikować ale to nie jest proste i muszę odpuścić. Kiedy kończymy czesanie najpierw muszę wystawić szczotkę, którą Ufo zdzieli z dwa razy łapą a następnie odwraca się i rzuca się na pierwszego kocura ze stada, który akurat jest w pobliżu - zaatakowany biedak nie ma pojęcia o co chodzi ale ktoś niestety musi oberwać za to nieszczęsne czesanie :)

Ufuś lubi delikatny deszcz, kiedy lekko pada nie ucieka z balkonu tylko siedzi i nastawia pyszczek do spadających kropli i wciąga noskiem zapach burzy.
Zawsze po przebudzeniu koniecznie musi się poprzytulać - taki DUŻY dzieciak. Czasem przychodzi, żeby słodko wtulić się w człowieka.











To wielki słodziak, którego kocham wielkim sercem.

Buziaki !
~ Aga