Translate me !!

niedziela, 14 sierpnia 2016

Malibu - Nowy bobasek!!! 


   Marzenie o białym kotku siedziało w nas, od momentu, kiedy szukaliśmy towarzysza dla Hero - czyli drugiego kota w naszej obecnej kociej rodzince. Wtedy na wystawie w 2013 roku, jako pierwszego zauważyliśmy białego kociaka imieniem Kostek, ale niestety jakoś tak się potoczyło, że nie wrócił on z nami do domu. Oczywiście jak wiecie na tej samej wystawie poznaliśmy naszego Adolfa!!! ❤ 


Ale wracając... Ostatni bastion... biały kotek = ostatni !

   Białe Maine Coon'y nie są tak powszechne w hodowlach, jak te rude, brązowe, czy beżowe. Dlatego musieliśmy zasięgnąć porady u zaprzyjaźnionej hodowczyni, gdzie należy takiego szukać. Okazało się, że aż w Krakowie!!
   Skontaktowałam się z Panią Moniką, która została nam polecona, gdy jeszcze Malibu z innymi kotkami był w brzuszku swojej mamy. Potem byłam o wszystkim informowana, dostawałam zdjęcia nowo narodzonych bobasków, a kiedy trochę podrosły i zaczęły broić, został dla nas wybrany ten największy, najruchliwszy i najfajniejszy!! Imię Malibu sami mu nadaliśmy, a wzięło się to od drinka malibu z mlekiem i koloru jego futerka. :) 
   Tygodnie mijały i termin odbioru kotka z Krakowa zbliżał się wielkimi krokami, trzeba było się do tego odpowiednio przygotować, trochę jak przygotowanie torby na porodówkę! :) 
   Najważniejszy był oczywiście specjalnie kupiony na tę okazję transporter, ale oprócz tego musieliśmy mieć ze sobą: małą kuwetkę, żwirek do kuwetki, kocyk, nieprzemakalny wkład do transportera, miseczkę, saszetkę z jedzeniem, łyżeczkę, chusteczki dla bobasów i smyczkę (która później okazała się na niego za duża !) 


   Ruszyliśmy w 6,5 godzinną drogę do Krakowa! Wieczorem pospacerowałam z mężem po Rynku, a na następny poranek pojechaliśmy po Malibu. Odebraliśmy kotka, posiedzieliśmy u przemiłej Pani Moniki na kawie, dostaliśmy kocią wyprawkę (pudełko z karmą i saszetkami, zabawkę i książeczkę zdrowia), załatwiliśmy wszystkie formalności i zaczęliśmy przygodę "Wracamy do Poznania!". Malibu miał własny bilet na pociąg. Nie ma biletów dla kotów, ale są dla psów, a że było pewne, że Malibu nie spędzi całej podróży w transporterze, jako "bagaż" według PKP, to taki był wymagany. W pociągu Malibu był gwiazdą przedziału i wszyscy pasażerowie byli nim oczarowani. Niestety, mój mąż Zbyszek był najbardziej poszkodowany, bo prawie całą podróż spędził na stojąco, a to dlatego, że kotek zajął jego miejsce siedzące :). 
   Podróż pociągiem przedłużyła się do 7 godzin, maluszek z wrażenia nic nie jadł, ale z chęcią pił wodę. Po tym jak Malibu w końcu trafił do swojego nowego domu w Poznaniu, nadszedł czas na najważniejszą przygodę - czyli poznanie 5 dorosłych kotów - nowych braci i dożywotnich przyjaciół. 
   Było parę zaskoczeń i trochę obrażania. Największym zaskoczeniem była postawa Adolfa, który był zawsze najbardziej wycofany i potrzebował najwięcej czasu na poznanie "nowych". Tym razem, jako pierwszy się zainteresował i wyczuwając bobasa w Malibu od razu go wylizał na przywitanie. Ufo też był wyrozumiały i kochany pierwszy raz widząc białą kuleczkę, Iliadis - jak to dzieciak (ma 1,5 roku) - trochę syczał na malucha (pewnie też trochę z zazdrości :)), za to ten, który zawsze "tatusiował" nowym przybyszon - Hero, był bojowo nastawiony aż do następnego popołudnia po przyjeździe. Kaddafi z kolei przez 2 dni siedział zły i obrażony po kontach i do nikogo nie przychodził. 
    Na szczęście, po 3 dniach wszyscy już się akceptowali i kochali i życie w domu Liber wróciło do normy z dodatkiem małego białego futerka. 
  Jeśli o nas chodzi, to mamy super frajdę z wychowywania kolejnego bobaska, a to nasze pierwsze doświadczenie z aż takim maluszkiem - bo Malibu to tylko 3 miesięczny Kociak !!  




Wyprawka dla Malibu od Pani Moniki (hodowcy)






P.S. Rodzinka Liber i jej koty już są oficjalnie w komplecie i nikogo nie brakuje ;)

Buziaki
~ Aga !